Księgą jesteś, księgą... Głaszczę Cię po okładce. Dotykam wypukłych
znaków. Czytam słowa pierwsze. Dotykam grzbietu a potem delikatnie
przewracam stronice. Strona po stronie. Zwilżam palec a każdy róg kartki
ma teraz lekki ślad wilgoci. Czytam... Słowa przebiegają mi przed
oczami jak perły długiego naszyjnika. Smakuję każde. Biorę w palce. W
usta. Zapadają się w duszę. Czytam. Jest o dzieciństwie. Jest o
młodości. O przyszłości. Jest o nadziejach. O porażkach. O chwilach szczęścia.
Przewracam strony. Czuję Twój zapach. Oczekiwanie... Budzące się gdzieś
życie. Będę Cię czytał... Do ostatniego rozdziału i dłużej... Dłużej...
Jesteś księgą. Powracam do przeczytanych rozdziałów i studiuję na nowo.
Kręci mi się w głowie. Litery te same a tyle nowych znaczeń. Powoli
czytam. Gdy śpisz, mam czas pomyśleć. Gdy nie śpisz... To pozwala z mi
czytać... Strona po stronie... Delikatne fragmenty są okryciem. Dotykam z
czułością. Uśmiechasz się, moja księgo..
Moja księgo... Jakże
często powracam do pierwszego rozdziału. Do czasu, gdy pachnącą
świeżością brałem Cię w ręce. Gdy ostrożnie otwierałem... Wtedy każdy
drobny gest był cudem, każdy dotyk, każda najmniejsza pieszczot. Wtedy
szukałem sensu i blasku w każdej literze... Potem wczytywałem się
głębiej... Czasem niepotrzebnie wybiegając wprzód, omijając rozdziały...
Zaglądając na ostatnią stronę... Była pusta. Wracałem wtedy pokornie na
pierwszy stronice. Czytałem znów pierwsze słowa i rysował delikatne
linie... Szczęśliwy. Niespokojny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz