środa, 27 grudnia 2017

Zima

Zima była okrutna. Z mrozu pękały szyby w oknach a on nie miał gdzie się podziać.
Wokół żywej duszy. Domy wzdłuż ulicy wyglądały na wymarłe.. Szedł długo. Po jakimś czasie wydawało mu się, że mija pewien dom już trzeci raz. Przystanął. Cisza wisiała w powietrzu, cisza i mróz. Wejdę, pomyślał, wejdę do któregoś z domów, bo zamarznę. Podszedł do domu z uchylonymi drzwiami... Skrzypnęły drzwi, skrzypnęła podłoga pod jego nogami. Zamknął drzwi od środka... Było ciemno. Dłońmi wyczuł przestrzeń. Wolno przesuwał stopy, badając podłogę.. Jeszcze jeden krok i...dom jakby się zakołysał i przychylił... Wpadł w jakąś dziurę i spadał... Nie zdążył się przestraszyć!
- NAZWISKO? Pewny i władczy głos żądał odpowiedzi...
- Ja? Moje?? - Wykrztusił
- Hahaha...a czyje? Postać wynurzyła się z mroku...- Piekielny mróz, nieprawdaż?
- Co to jest? - Zapytał.
- Przedsionek piekła... A Ty tu po co? Chyba nie ma Cię jeszcze na liście... O..nie ma. Wynocha! Tylko kłopot z tymi...
- Ależ...
- Żadne ależ. Wracać na ziemię, żyć!
I w jednej chwili znalazł się znów na podłodze w opuszczonym domu, trochę miał podarte ubranie.. A obok siedziała oszołomiona dusza..
- Wskakuj! Rzekł. Jeszcze pożyjemy.
- Dobra, rzekła, to ok. I z uśmiechem przykleiła się do niego. Na całej długości.
- Śpimy. Zarządził. Od rana nowe, życie.
- Nowe, uśmiechnęła się od środka i zasnęła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wolność, Miłość, Równowaga

Stał na linie, rozciągniętej pomiędzy oknami sąsiednich budynków. To była jego pierwsza próba bez zabezpieczenia. Wiał lekki wiatr. Lina zaw...